http://www.youtube.com/watch?v=fSPOCVjla_4
~ 8 miesięcy później ~
*NOELLE*
Termin porodu zbliżał się wielkimi krokami. Koniec mojego czasu również - czułam to i wiedziałam,że przeczucie mnie nie myli. Moja intuicja podpowiadała mi, że nie dane będzie mi nacieszyć się dzieckiem. Powinnam żałować i rozpaczać, ale tak nie było. Już dawno pogodziłam się z tym, że mnie na tym świecie zabraknie, a jedyne, co po mnie pozostanie to właśnie mój syn i miłość, jaką obdarzyłam Marca. Nie płakałam, że nie zobaczę, jak mój synek stawia pierwsze kroki, mówi pierwsze słowa. Jako matka i tak już czułam się spełniona - dałam mu życie,a to chyba najważniejsze, co można dla kogoś zrobić. Miałam tylko jedno pragnienie - marzyłam, by nauczył się mówić słowo "mama" myśląc przy tym, jak bardzo go kochałam i że jestem przy nim, zawsze będę. Nie bałam się śmierci. Byłyśmy starymi przyjaciółkami, które miały się spotkać po długiej rozłące. Czekałam na nią z uśmiechem na ustach. Moje życie było lepsze, niż sobie kiedykolwiek wyobrażałam. Nie żałowałam żadnego momentu, nawet tego, że miałam tak mało czasu dla Marca. To sprawiło, że nasze uczucie było silniejsze. I zaowocowało najpiękniej, jak tylko można było na świecie. Przez te osiem miesięcy udało mi się przygotować Marca na życie " po Noelle". Nie było to łatwe, bo widziałam, jak cierpi. Bałam się, że później będzie jeszcze gorzej. Jednak w końcu przypomniałam mu jego słowa " że lepiej przeżyć dwa lata ze mną, jak całe życie nie znając mnie". Zrozumiał, że nie może być samolubny. Że trzeba się cieszyć tym, co mamy. Że wszystkie przeciwności sprawiają, że jesteśmy silniejsi. Że prawdziwa miłość polega na poświęceniu. W naszym wypadku poświęceniem było pozwolenie mi na odejście. Dotarło do niego w końcu, że rozpaczając sprawi, że będzie mi jeszcze trudniej. To nie tak, że nie było mi smutno,że umieram. Ale ja starałam się o tym nie myśleć, wiedziałam,że jeśli się załamie, to będzie z moim zdrowiem jeszcze gorzej. I Marc wtedy załamie się na pewno. Musiałam być silna za nas oboje. Dla niego i dla dziecka. By mogli później rozpocząć nowe życie.
Ale te osiem miesięcy nie było dla nas sielanką. Nie myślę tu o tym, że musiałam zamieszkać w szpitalu, że bolało tak bardzo, że chwilami chciałam się poddać i krzyczeć bez końca. Leżąc na tej sali powracał mój największy koszmar - zachowanie Marca, kiedy dowiedział się, że zostanie ojcem i co to oznacza dla mnie. Ten strach przed opuszczeniem powracał każdej nocy. Wiedziałam już, że on pokochał to dziecko, ale jednak jego reakcja na zawsze pozostała we mnie. Nie dało się o niej zapomnieć. Zbyt bardzo bolała. Pamiętałam ten dzień, jakby wydarzyło się to dzisiaj.
- Możemy porozmawiać ?
- Jasne kochanie. Coś się stało ? - przytulił mnie i posadził na swoich kolanach.
- Nie uwierzysz, ale będziemy rodzicami - wolałam nie owijać w bawełnę.
- Naprawdę ? To cudownie ! - pocałował mnie w czoło - Już je kocham.
Popatrzył mi głęboko w oczy.
- Dlaczego się nie cieszysz ? Noelle co się dzieje ?!
- To była ta dobra wiadomość.
- To jest jeszcze jakaś zła ? - zapytał przerażony.
- Jeśli je urodzę, to nie przeżyję dłużej. Nie będą mnie leczyć. Umrę za dziewięć miesięcy - wyszeptałam.
- Co ? - poderwał się na nogi - To nie możliwe ! Trzeba coś z tym zrobić. Musisz usunąć tę ciążę !
- Nie Marc, nie mogę. Nie zabiję mojego dziecka - powiedziałam chłodno.
Marc krążył po pokoju. Kopnął kilka razy fotel. Jeszcze nigdy nie widziałam go tak wściekłego. I zarazem tak zrozpaczonego.
- Nienawidzę tego czegoś ! Odbiera mi ciebie ! Nigdy tego nie pokocham...
Wybiegł z domu. A ja poczułam się, jakby ktoś ugodził mnie nożem prosto w serce. Nigdy nie myślałam, że tak zareaguje. Jego słowa bolały mnie tak bardzo, że nie potrafiłam tego nawet opisać. Łzy spływały mi strumieniami po policzkach. Podjęłam decyzję, że mimo wszystko urodzę to dziecko. Urodzę, choćbym miała być sama, choćby mnie zostawił. Było częścią mnie, dawało mi siłę do walki, teraz, kiedy na polu bitwy pozostałam sama. Nie pozwolę rakowi wygrać. Nie przez te 9 miesięcy.
Wrócił, kiedy się uspokoił. Ale wypowiedziane przez niego słowa wisiały między nami. Nie dało się ich cofnąć. Żyliśmy jak gdyby nic się nie stało, Marc nie potrafił przeprosić. Po jego oczach widziałam, jak zmaga się z tym wszystkim, jak próbuje to wszystko zrozumieć. Ból, z jakim na mnie patrzył w tamtych dniach, sprawiał, że moje serce łamało się na pół. Cierpiałam, kiedy on cierpiał. A jego świat legł w gruzach. Czas, który został nam dany, właśnie skrócił się o połowę. On nie dostrzegał pozytywnego aspektu tej sytuacji. Widział tylko to, co sprawiało mu ból. Chciałam walczyć z nim o nasze dziecko, ale nie potrafiłam. Bo jak można walczyć z kimś, kogo się tak mocno kocha ? W tamtym czasie żyliśmy w ogromnym napięciu, żadne z nas nie potrafiło wyciągnąć ręki go drugiego. Marc często wychodził i wracał upity. Nie miałam siły, by go za to strofować. W pewnym sensie go rozumiałam - był wściekły, bo mnie tracił,a przecież obiecałam mu te dwa lata. Pomógł nam ktoś, kogo nigdy bym się nie spodziewała - Cristian Tello. Niby powinien się cieszyć, że odzyskał najlepszego przyjaciela i ma z kim pić, ale po naszym ślubie on się zmienił. Nie mógł patrzeć, jak ranimy siebie nawzajem i niszczymy czas, jaki nam pozostał. Cristian zrozumiał w końcu, czym jest miłość. Nie potrafił patrzeć, jak jego najlepszy przyjaciel odrzuca kogoś, na kim mu najbardziej zależy.. Wiedział, że Marc będzie potem tego żałował. Potem, czyli wtedy, kiedy zostanie sam. Sam z kimś, kogo nienawidził. Tello musiał to zmienić. I mu się udało. Nie wiem, jakich czarów użył, ale mu się udało.
Marc wrócił do domu z kwiatami. Byłam akurat w kuchni. Upadł przede mną na kolana i objął rękami mój brzuch. Odsłonił koszulkę i złożył na nim delikatny pocałunek.
- Tak bardzo cię przepraszam, groszku. Noelle, byłem idiotą, ale w końcu zrozumiałem, jak bardzo cię zraniłem. Przepraszam cię - miał łzy w oczach - Nie zasługuję na ciebie. Nie rozumiem, dlaczego jeszcze ze mną jesteś, tak bardzo cię skrzywdziłem. Was skrzywdziłem, ciebie i moje dziecko.
Podniosłam go z kolan i chwyciłam jego twarz w dłonie.
- Kocham cię, dlatego jestem z tobą. Jedna chwila smutku i kłótni tego nie zmieni. Jesteś dobrym człowiekiem i wiedziałam,że w końcu zrozumiesz.
- Nie zasługuję na ciebie. W głębi duszy wiedziałem,że źle robię i że was kocham, ale nie potrafiłem tego powiedzieć na głos. Dopiero Cristian uświadomił mi, jak wiele mogę stracić przez moje zachowanie.
- Marc, popatrz na mnie. Zasługujesz na mnie, bo cię kocham - dodałam po chwili z uśmiechem - Dobrze,że Tello tak zmądrzał ostatnio, zastąpi małemu matkę.
- Noelle, nie żartuj sobie z takich rzeczy.
- Nie śmiałabym. Przytul mnie, tak bardzo mi ciebie brakowało.
Objął mnie mocno. Jego ramiona były dla mnie najprzyjemniejszym miejscem na świecie. Byłam gotowa go opuścić, teraz, kiedy poznałam ich smak.
*MARC*
- Jak to już ?! Chcę być przy niej ! - krzyczałem na jedną z pielęgniarek.
- Proszę się uspokoić panie Bartra, to jest szpital, a nie boisko, by mógł pan tak krzyczeć - kobieta spojrzała na mnie chłodno - Niestety nie może pan tam wejść.
- Ale dlaczego ? To moja żona i rodzi moje dziecko !
- Ale pana żona jest też chora i musi przebywać w sterylnych warunkach bez kontaktu z obiektami z zewnątrz. Tak panie Bartra, mówię o panu.
Kopnąłem krzesło stojące obok. Mówiłem już, że mam problemy z opanowywaniem swojej złości ?
- Proszę się uspokoić, bo zaraz zawołam ochroniarza i w ogóle nie zobaczy pan syna.
Zatrzymałem nogę w połowie drogi do krzesła i zamiast go kopać usiadłem na nim.
- No tak lepiej. Proszę być dobrej myśli - uśmiechnęła się do mnie.
Nie wiem , jak długo tak czekałem. Jak dla mnie była to wieczność. Wieczność, w której przez głowę przebiegały mi sceny, gdzie lekarz przychodził i mówił mi, że to koniec. A ja nawet się nie pożegnałem.
Moje obawy spełniły się. W moją stronę szedł lekarz w białym kitlu i kobieta, która zajmowała się Noelle od początku jej choroby. Zerwałem się na równe nogi.
- I jak ?!
Oboje spojrzeli na mnie smutno. Nie nie nie !! To nie mogła być prawda.
- Dziecko jest zdrowe.
- A Noelle ?
- To już jej czas, proszę iść i się pożegnać...
- To już naprawdę ... ? - nie potrafiłem powiedzieć tego na głos.
Pokiwali głowami. Odwróciłem się i otarłem z policzka pojedyncze łzy. Musiałem być silny - dla niej. Chociaż to byłem jej winny, za tę jej siłę, jaką miała przez cały nasz związek.
Wszedłem do jej sali. Leżała tuląc do siebie małe zawiniątko - mojego syna. Przypadłem do niej i pocałowałem ją w czoło.
- Czy to .. ? - spojrzałem na nią,a ona uśmiechnęła się do mnie.
- Tak, to nasz syn, Mario. Jest taki podobny do ciebie. To dobrze, będzie taki odważny i waleczny jak tata. Zajdzie daleko - powiedziała z trudem.
Oddała mi go, a ja włożyłem do łóżeczka stojącego obok. Chwyciłem ją za rękę.
- Noelle...
- Wiem Marc,nie musisz nic mówić - pocałowała mnie - Kocham cię tak mocno. Byłeś najlepszym, co przytrafiło mi się w życiu. Zawsze bałam się tego momentu, ale dzięki tobie nauczyłam się, co to siła i odwaga. Już się nie boję. Dziękuję ci za wszystko. Teraz mogę odejść. Pamiętaj, że zawsze cię kochałam i będę kochać. Przekaż Mario, że był dla mnie jedną z dwóch najważniejszych osób na świecie. Marc - wyszeptała po raz ostatni i złożyła głowę na moich kolanach.
Gładziłem ją po włosach i szeptałem jej imię, mimo że wiedziałem, że już nie może mnie usłyszeć. Po moich policzkach płynęły łzy. Zawszę będę ją kochać ....
~~~~
No i mamy ostatni rozdział. Nie planowałam dodawać go dzisiaj, ale zmusiła mnie sytuacja.
Muszę się szczerze przyznać, że płakałam pisząc te słowa i nie mogłam się opanować. Cały ten blog był prowadzony właśnie dla tego jednego rozdziału. Jestem z niego bardzo zadowolona. Nigdy nie myślałam, że będę potrafiła napisać coś, co sprawi, że nie będę mogła powstrzymać łez. A jednak tak się stało i jestem z tego bardzo zadowolona. To znaczy, że jednak nie jestem taką beznadziejną pisarką, za jaką się uważam.
Mam nadzieję, że podczas czytania tego rozdziału targały wami takie same emocje,jak mną. Myślę,że właśnie Wasze łzy będą dla mnie największą nagrodą. Mówi się, że trudno jest rozbawić czytelnika, ale o wiele trudniej jest wywołać u niego łzy. Jeśli mi się to udało, to poczuję się dumna i spełniona, jako autorka tego bloga.
Moja jedyna rada, nie pozbywajcie się chusteczek, bo przydadzą się wam też przy epilogu.
Wrócił, kiedy się uspokoił. Ale wypowiedziane przez niego słowa wisiały między nami. Nie dało się ich cofnąć. Żyliśmy jak gdyby nic się nie stało, Marc nie potrafił przeprosić. Po jego oczach widziałam, jak zmaga się z tym wszystkim, jak próbuje to wszystko zrozumieć. Ból, z jakim na mnie patrzył w tamtych dniach, sprawiał, że moje serce łamało się na pół. Cierpiałam, kiedy on cierpiał. A jego świat legł w gruzach. Czas, który został nam dany, właśnie skrócił się o połowę. On nie dostrzegał pozytywnego aspektu tej sytuacji. Widział tylko to, co sprawiało mu ból. Chciałam walczyć z nim o nasze dziecko, ale nie potrafiłam. Bo jak można walczyć z kimś, kogo się tak mocno kocha ? W tamtym czasie żyliśmy w ogromnym napięciu, żadne z nas nie potrafiło wyciągnąć ręki go drugiego. Marc często wychodził i wracał upity. Nie miałam siły, by go za to strofować. W pewnym sensie go rozumiałam - był wściekły, bo mnie tracił,a przecież obiecałam mu te dwa lata. Pomógł nam ktoś, kogo nigdy bym się nie spodziewała - Cristian Tello. Niby powinien się cieszyć, że odzyskał najlepszego przyjaciela i ma z kim pić, ale po naszym ślubie on się zmienił. Nie mógł patrzeć, jak ranimy siebie nawzajem i niszczymy czas, jaki nam pozostał. Cristian zrozumiał w końcu, czym jest miłość. Nie potrafił patrzeć, jak jego najlepszy przyjaciel odrzuca kogoś, na kim mu najbardziej zależy.. Wiedział, że Marc będzie potem tego żałował. Potem, czyli wtedy, kiedy zostanie sam. Sam z kimś, kogo nienawidził. Tello musiał to zmienić. I mu się udało. Nie wiem, jakich czarów użył, ale mu się udało.
Marc wrócił do domu z kwiatami. Byłam akurat w kuchni. Upadł przede mną na kolana i objął rękami mój brzuch. Odsłonił koszulkę i złożył na nim delikatny pocałunek.
- Tak bardzo cię przepraszam, groszku. Noelle, byłem idiotą, ale w końcu zrozumiałem, jak bardzo cię zraniłem. Przepraszam cię - miał łzy w oczach - Nie zasługuję na ciebie. Nie rozumiem, dlaczego jeszcze ze mną jesteś, tak bardzo cię skrzywdziłem. Was skrzywdziłem, ciebie i moje dziecko.
Podniosłam go z kolan i chwyciłam jego twarz w dłonie.
- Kocham cię, dlatego jestem z tobą. Jedna chwila smutku i kłótni tego nie zmieni. Jesteś dobrym człowiekiem i wiedziałam,że w końcu zrozumiesz.
- Nie zasługuję na ciebie. W głębi duszy wiedziałem,że źle robię i że was kocham, ale nie potrafiłem tego powiedzieć na głos. Dopiero Cristian uświadomił mi, jak wiele mogę stracić przez moje zachowanie.
- Marc, popatrz na mnie. Zasługujesz na mnie, bo cię kocham - dodałam po chwili z uśmiechem - Dobrze,że Tello tak zmądrzał ostatnio, zastąpi małemu matkę.
- Noelle, nie żartuj sobie z takich rzeczy.
- Nie śmiałabym. Przytul mnie, tak bardzo mi ciebie brakowało.
Objął mnie mocno. Jego ramiona były dla mnie najprzyjemniejszym miejscem na świecie. Byłam gotowa go opuścić, teraz, kiedy poznałam ich smak.
*MARC*
- Jak to już ?! Chcę być przy niej ! - krzyczałem na jedną z pielęgniarek.
- Proszę się uspokoić panie Bartra, to jest szpital, a nie boisko, by mógł pan tak krzyczeć - kobieta spojrzała na mnie chłodno - Niestety nie może pan tam wejść.
- Ale dlaczego ? To moja żona i rodzi moje dziecko !
- Ale pana żona jest też chora i musi przebywać w sterylnych warunkach bez kontaktu z obiektami z zewnątrz. Tak panie Bartra, mówię o panu.
Kopnąłem krzesło stojące obok. Mówiłem już, że mam problemy z opanowywaniem swojej złości ?
- Proszę się uspokoić, bo zaraz zawołam ochroniarza i w ogóle nie zobaczy pan syna.
Zatrzymałem nogę w połowie drogi do krzesła i zamiast go kopać usiadłem na nim.
- No tak lepiej. Proszę być dobrej myśli - uśmiechnęła się do mnie.
Nie wiem , jak długo tak czekałem. Jak dla mnie była to wieczność. Wieczność, w której przez głowę przebiegały mi sceny, gdzie lekarz przychodził i mówił mi, że to koniec. A ja nawet się nie pożegnałem.
Moje obawy spełniły się. W moją stronę szedł lekarz w białym kitlu i kobieta, która zajmowała się Noelle od początku jej choroby. Zerwałem się na równe nogi.
- I jak ?!
Oboje spojrzeli na mnie smutno. Nie nie nie !! To nie mogła być prawda.
- Dziecko jest zdrowe.
- A Noelle ?
- To już jej czas, proszę iść i się pożegnać...
- To już naprawdę ... ? - nie potrafiłem powiedzieć tego na głos.
Pokiwali głowami. Odwróciłem się i otarłem z policzka pojedyncze łzy. Musiałem być silny - dla niej. Chociaż to byłem jej winny, za tę jej siłę, jaką miała przez cały nasz związek.
Wszedłem do jej sali. Leżała tuląc do siebie małe zawiniątko - mojego syna. Przypadłem do niej i pocałowałem ją w czoło.
- Czy to .. ? - spojrzałem na nią,a ona uśmiechnęła się do mnie.
- Tak, to nasz syn, Mario. Jest taki podobny do ciebie. To dobrze, będzie taki odważny i waleczny jak tata. Zajdzie daleko - powiedziała z trudem.
Oddała mi go, a ja włożyłem do łóżeczka stojącego obok. Chwyciłem ją za rękę.
- Noelle...
- Wiem Marc,nie musisz nic mówić - pocałowała mnie - Kocham cię tak mocno. Byłeś najlepszym, co przytrafiło mi się w życiu. Zawsze bałam się tego momentu, ale dzięki tobie nauczyłam się, co to siła i odwaga. Już się nie boję. Dziękuję ci za wszystko. Teraz mogę odejść. Pamiętaj, że zawsze cię kochałam i będę kochać. Przekaż Mario, że był dla mnie jedną z dwóch najważniejszych osób na świecie. Marc - wyszeptała po raz ostatni i złożyła głowę na moich kolanach.
Gładziłem ją po włosach i szeptałem jej imię, mimo że wiedziałem, że już nie może mnie usłyszeć. Po moich policzkach płynęły łzy. Zawszę będę ją kochać ....
~~~~
No i mamy ostatni rozdział. Nie planowałam dodawać go dzisiaj, ale zmusiła mnie sytuacja.
Muszę się szczerze przyznać, że płakałam pisząc te słowa i nie mogłam się opanować. Cały ten blog był prowadzony właśnie dla tego jednego rozdziału. Jestem z niego bardzo zadowolona. Nigdy nie myślałam, że będę potrafiła napisać coś, co sprawi, że nie będę mogła powstrzymać łez. A jednak tak się stało i jestem z tego bardzo zadowolona. To znaczy, że jednak nie jestem taką beznadziejną pisarką, za jaką się uważam.
Mam nadzieję, że podczas czytania tego rozdziału targały wami takie same emocje,jak mną. Myślę,że właśnie Wasze łzy będą dla mnie największą nagrodą. Mówi się, że trudno jest rozbawić czytelnika, ale o wiele trudniej jest wywołać u niego łzy. Jeśli mi się to udało, to poczuję się dumna i spełniona, jako autorka tego bloga.
Moja jedyna rada, nie pozbywajcie się chusteczek, bo przydadzą się wam też przy epilogu.
Daj mi chusteczki :'(((((( co ty ze mna zrobilas :'(((((( rycze jak nienormalna chociaz wiedzialam co sie stanie :((((( ale wiez ze rozdzial genialny <333 nic nie jeste w stnie opsiac jak cudownie piszesz i MNIE wzruszylas T_T rycze jak opetana :'( czekam na epilog we lzach
OdpowiedzUsuńKolejny rozdział, przy którym się popłakałam, tak strasznie szkoda mi Marca i Noelle ;/ / MalowanaReggae3
OdpowiedzUsuńNo to to jest pierwszy rozdział, przy którym łza pociekła mi po policzku... Na pewno wiesz, że blog mi się podoba, bo nie ma happy endu :) Czekam na prolog :)
OdpowiedzUsuńPopłakałam się :c Uwielbiam jak piszesz <3 Czekam z niecierpliwością na epilog :* / Luiza
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział <333 Musiałam przerwać na chwilę czytanie, bo przez łzy nic nie widziałam. ;c Dobrze, że Marc zmądrzał ;c <3 To jest piękne <33
OdpowiedzUsuńPłacze ;c
OdpowiedzUsuńMożesz być z siebie dumna, gdyż tak jak pisałam wcześniej mam mokrą koszulkę. Kocham to co piszesz.
OdpowiedzUsuńCzytam już ten rozdział 3 raz i jestem mega zaryczana. Pierwszy raz blog wywołał u mnie takie emocje :) Wielki plus dla ciebie bo nigdy w życiu jeszcze tak nie płakałam a zarazem się śmiałam xd Pisz inne jeszcze blogi bo masz talent :*
OdpowiedzUsuńtak płakać, to ja nigdy nie płakałam. jesteś genialna, tyle mam do powiedzenia, bo jakoś się nie mogę opanować.
OdpowiedzUsuńdziękujemy za tak wspaniałe opowiadanie <3
popłakałam się ;/
OdpowiedzUsuńPłaczę, płaczę, płaczę. :'(
OdpowiedzUsuńMoja Holgusia jest mokra od łez, ledwo to piszę. :'(
Blog wspaniały, tak jak i jego autorka ♥
Dziękujemy, że stworzyłaś coś takiego cudownego ♥ :'(
Idę płakusiać dalej :'(
Kocham Cię za tego bloga ♥ :'(
Jej, przez Ciebie mam łzy w oczach. Kuźwa pierwszy raz w życiu!
OdpowiedzUsuńNie takiej reakcji Marca się spodziewałam na wieść o dziecku, ale dobrze, że Cristian zmądrzał i wbił mu coś to tej mózgownicy.
Szkoda, że Noelle odeszła, ale cudownie, że Marc zdążył się z Nią pożegnać. Cudowna dziewczyna. Zupełnie jak ich historia. No i zostawiła po sobie najlepszą "rzecz" jaką mogła.
Jedno z najlepszych opowiadań, jakie czytałam. Nie mogę doczekać się epilogu <3
Jej no, wiedziałam, że ona umrze, ale jakoś tak dziwnie się teraz czuję ;((( dobrze, że Marc zmądrzał i Tello jak się odmienił <3 no to teraz tylko czekać na epilog ;cccc PS nie napisałaś mi na asku o nowym rozdziałle ;((((
OdpowiedzUsuńz wielkim trudem powstrzymałam łzy, a musisz wiedzieć, że ja płaczę tylko w wyjątkowych sytuacjach :'((((((
OdpowiedzUsuńbędę powracać do tego bloga i czytać go od początku jak książkę, bo jest na prawdę wspaniała! ;(
Naprawde wspanialy i wzruszajacy rozdzial. :C Bardzo przyjemnie czytalo sie go, z reszta jak wszystkie inne.Masz wspanialy talent i powinnas go jakos wykorzystac.Czekam na epilog i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie płaczę, ale z trudem powstrzymywałam łzy, naprawdę. Od kilku rozdziałów było wiadome, jak skończy się to opowiadanie, ale tak ciężko jest się z tym pogodzić... wyobraziłam sobie ten smutek Marca i nawet teraz, kiedy tylko komentuję, jakoś mi ciężko na sercu mając ten widok przed oczami :c
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem rozdziału, tych emocji, tego, jak pięknie to przekazałaś, wielki podziw dla ciebie! ♥
Dobra, rycze..... Szkoda że koniec...
OdpowiedzUsuńLedwo powstrzymałam łzy, ale muszę przyznać,. że na epilog chyba przygotuję solidny zapas chusteczek. Jeszcze te piosenka... Nie, nie dam rady, muszę popłakać.
OdpowiedzUsuńserio świetne! <3
OdpowiedzUsuńZe łzami w oczach. :C
Jesteś genialna ♥
OdpowiedzUsuńPopłakałam się ..
Czekam na epilog ;*
Smutne troszkę,jednakże genialne... :)
OdpowiedzUsuńJesteś jedną z niewielu osób, które doprowadzają mnie do łez, oczywiście w pozytywnym znaczeniu ;)
OdpowiedzUsuńTo jest cudowne i...i nie wiem co powiedzieć ;c
Idę płakać ;c
P.S. Czekam jeszcze na epilog ! ;D /Werandaa ;*
Ej no ;_;
OdpowiedzUsuńPopłakałam się :'(
Mimo wszystko cudowny rozdział <3 Tak pięknie to napisałaś <3
Jej cudowny rozdział *-* łzy same spływały mi po policzkach :(
OdpowiedzUsuńNa prawdę ŚWIETNIE PISZESZ I OBY TAK DALEJ :)
PS: Wybacz, że dopiero teraz komentuje, ale wcześniej nie miałam czasu.
wiesz, jak trudno doprowadzić mnie do łez, a tymi rzeczami, przy których ryczę jest tylko Barcelona i Twoje opowiadania... wiesz też, że jesteś moim mistrzem i ten rozdział jest niesamowity. smutny, ale niesamowity... / Tosia
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBoże, cudowne... nigdy nie przeczytałam czegoś tak pięknego. Zrozumiałam, że każdego z nas, w najmniej spodziewanym momencie, może spotkać coś, co totalnie zmieni nasze życie oraz, że miłość jest silniejsza niż śmierć. Dziękuję, Ci Dominika za to opowiadanie, teraz tylko pozostaje czekać na epilog.
OdpowiedzUsuńDopiero dzisiaj dałem rady przeczytać :) Szkoda, że się już skończył :| Ale czekamy na kolejny :] / Mr Thiago
OdpowiedzUsuńJeeejku jejku! ;< czytając to dzisiaj o 2 w nocy starałam się powstrzymać łzy, bo o tej godzinie jestem zbyt leniwa by się ruszyć i pójść po chusteczki.
OdpowiedzUsuńGdyby nie to, dam sobie rękę uciąć, że ryczałabym jak głupia. :D
Uwielbiam jak piszesz noo! :)
Jejejejejejeej.....Boże...
OdpowiedzUsuńPopłakałam się. Cudowny..no cudowny.
Super piszesz te rozdziały. Oby tak dalej. :)
;'(((
OdpowiedzUsuń;'(((
OdpowiedzUsuńjesteś najlepsza <3
OdpowiedzUsuń;'c
Nie płaczę za często ale czytając płakałam. :'(
OdpowiedzUsuńAla
Masz wielki,wielki talent.! To cos wspanialego!! Placze :((( . I czekam na epilog \Dominika
OdpowiedzUsuńJejciu, to jest boskie <3 Jak to czytałam nie mogłam powstrzymać się od łez, tak bardzo szkoda mi Noelle i Marca, nie jestem w stanie tego opisać ;'( Masz wielki talent i powinnaś go rozwijać, czekam na prolog <3
OdpowiedzUsuńMasz talent kobieto. Płakałam czytając ten rozdział. Jeśli na epilog też będą potrzebne chusteczki to muszę kupić sobie nową paczkę.
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na następny rozdział. Buziaczki ;*