piątek, 15 listopada 2013

Rozdział 5.

http://www.youtube.com/watch?v=EDEEzS7OV2k


*NOELLE*

Siedziałam na łóżku i czekałam na Marca. Od 30 minut byłam już gotowa na opuszczenie szpitala, wystarczyło tylko, by po mnie przyjechał.Od wczoraj żyłam jak we śnie. Nie docierało do mnie, że to, co się wydarzyło, było prawdą. Tak trudno było mi zrozumieć, że on naprawdę przy mnie jest, że mnie odnalazł - nawet jeśli tylko przypadkiem. Cały czas nie opuszczała mnie obawa, że on zniknie tak, jak zniknęło moje szczęście w chwili, gdy dowiedziałam się, że jednak mam przerzuty i niedługo umrę. Dwa lata to dla mnie niedługo.  No bo co to jest w porównaniu z parami, które mają przed sobą całe życie ? Można powiedzieć, że nic. Ale z drugiej strony to "nic" było dla mnie wszystkim. Chciałam wykorzystać je w 200%. Tak, abym umierając była pogodzona z tym, że zostawiam Marca. Tak bardzo go kochałam. Nie potrafiłam opisać siły mojego uczucia. Byłam gotowa spędzić te dwa lata bez niego, byleby tylko uchronić go od cierpienia. A Marc wszystko zepsuł. Kochał mnie jeszcze bardziej niż ja jego. Był gotowy poświęcić się dla mnie. Nie obchodziło go to, że umieram, że nasz czas jest policzony. Liczyło się tu i teraz, że byliśmy razem. To nie tak, że do niego nie dotarło, że mamy dwa lata. On był tego całkowicie świadom i nie zmieniło to jego uczuć. Nadal mnie kochał i nie chciał się ze mną rozstawać. Przez te dwa miesiące uważałam, że nie będąc z nim robię dobrze. Dopiero kiedy na nowo zobaczyłam Marca przy mnie zrozumiałam,że tylko go raniłam, że widok umierającej mnie sprawi mu mniej bólu, jak fakt, że nie ma go ze mną. Nie mogłam mu niczego zabronić. Próbowałam. I wyszło jak wyszło - obojgu nam było źle. Teraz trzeba się było skupić na życiu, które nam pozostało.
- Gotowa ? - Marc wszedł na salę i pocałował mnie na powitanie.
Kiwnęłam głową i wtuliłam się w niego. W jego ramionach czułam, ze nic złego nie może mi się stać.
- Uśmiechnij się. Jak możesz być smutna opuszczając szpital ?
- Bo wiem, że tu wrócę.
- Kochanie, nie myśl o tym teraz. Jesteś ze mną i wracamy do domu.
- Do domu - wyszeptałam z uśmiechem. 
Niby to tylko budynek, ale znaczył dla mnie tak wiele. Wiązało się z nim tyle pięknych wspomnień. Spędziłam w nim tylko kilka miesięcy, ale wystarczyły one, by stał się on dla mnie drugim miejscem, po ramionach Marca, gdzie czułam się bezpiecznie.

Marc otworzył drzwi od mieszkania i od razu przywitała mnie radośnie szczekająca Nina. Tak bardzo kochałam tego psa. Była szczęśliwą kulką w moim życiu. Przytuliłam ją mocno i po raz kolejny pomyślałam o moim życiu. Było niesprawiedliwe, ale udało mi się już jakoś z tym pogodzić. Teraz pozostał tylko żal, że mnie już nie będzie, a wszyscy inni będą trwać dalej.
Marc zdążył już zanieść moje walizki do pokoju, a ja nadal siedziałam w przedpokoju z Niną na rękach.
- Chodź do kuchni - Marc pociągnął mnie za sobą.
Poczułam przepiękny zapach kwiatów. Na stole czekał przygotowany obiad.
- Marc co to wszystko znaczy ?
Spojrzał na mnie z miłością. Wyjął z kieszeni jakieś pudełeczko i klęknął przede mną. Nie wiedziałam, co się dzieje.
- O co w tym wszystkim chodzi ?
- Noelle, tak bardzo cię kocham. Wyjdziesz za mnie ?
Zamarłam, chyba się przesłyszałam. To nie mogła być prawda. Jak on mógł być tak głupi ? Czy nie widział, że ja umieram ?
- Ale... ale my nie mamy nieokreślonego czasu. Za dwa lata już mnie tu nie będzie. Nie mogę tak ci rujnować życia.
- Zrujnujesz mi je, jeśli się nie zgodzisz. Kocham cię i nie obchodzi mnie, że nie mamy czasu. Chcę, byś była moją żoną, bo to da mi pewność, że nie będziesz chciała mnie chronić tak, jak ostatnio. Wolę przeżyć dwa lata z tobą, niż całe życie nie znając ciebie - zamilkł na chwilę - A poza tym zawsze mi mówiono, że skoro dwoje dorosłych ludzi się kocha, to następnym krokiem jest ślub. Nie jest aby tak ? - spojrzał na mnie z nadzieją.
Miałam łzy w oczach. Niczego bardziej nie pragnęłam, jak się zgodzić. Ale to równało się z rujnowaniem mu życia. Ale z drugiej strony przecież sam tego chciał ? Patrzył na mnie błagalnie. Rozpierająca mnie milość do niego przezwyciężyła obawy.
- Dobrze, wyjdę za ciebie.
Na jego twarzy pojawił się ogromny uśmiech. Założył mi pierścionek na palec i wziął w ramiona. Pocałowałam go czule. Wokół nas szczekając biegała Nina. Nawet ona wyczuła, że dzieje się coś dobrego.

*MARC*

Postanowiliśmy wziąć ślub kościelny. Przygotowania trwały niecały tydzień. Noelle spędziła go z Anną i innymi WAGs na poszukiwaniach idealnej sukienki i robieniu się na bóstwo. Przez ten czas bardzo zaprzyjaźniła się z partnerkami moich kolegów, które bardzo cieszyły się z mojego szczęścia. Nie mogę tego samego powiedzieć o chłopakach z drużyny. Nie rozumieli, że w wieku dwudziestu czterech lat chcę się ożenić. Długo musialem ich przekonywać, że robię to z miłości. Dopiero gdy dowiedzieli się o chorobie Noelle, dotarło do nich, jak bardzo ona jest dla mnie ważna. Od tej chwili mogłem liczyć na ich wsparcie,kiedy tylko miałem go potrzebować. Głównie Tello mi pomógł, choć on miał dziwne wyobrażenie pomocy. Zabrał mnie na mocno zakrapiany wieczór kawalerski. Noelle, gdy mnie potem zobaczyła, nie powiedziała ani słowa, tylko od razu podała mi szklankę wody i zaprowadziła do łóżka - kochana moja.
Wraz z jej powrotem powróciła do mnie wola walki. Na nowo wychodziłem na boisko z ogromną wolą walki i pragnieniem, by nie ponieść porażki. Chciałem, by Noelle była ze mnie dumna i by wiedziała, że robię to wszystko dla niej. Trener z prezesem już nie mieli powodów, by wzywać mnie na dywanik. No chyba że Tello znowu coś odwali. Ale ostatnio był bardzo spokojny. Zdecydował się na rozstanie z Loreną. Zrozumiał, że pragnienia fizyczne nie są najważniejsze. Kiedy spytałem go, dlaczego to zrobił, odpowiedział po prostu : " Zrozumiałem, co to miłość, a między mną a Loreną tego nie było ". Cristian nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać. 
Wszyscy pytali mnie, czy mam jakieś wątpliwości co do tego, czy dobrze robię. Nie miałem, byłem pewny na milion procent, że tego chcę. Kochałem ją najmocniej na świecie. Nie wyobrażałem sobie życia bez niej. Oczywiście wiedziałem, że kiedyś przyjdzie taki czas, ale teraz o tym nie myślałem. Liczył się tylko czas spędzony z Noelle. Chciałem go wykorzystać jak najmocniej. Pokazać Noelle, że jest dla mnie najważniejsza.
Dzisiaj był ten dzień - najważniejszy dla nas dwojga. Czułe się jeszcze bardziej pewny tego, co czuję, jak jeszcze nigdy. Umówiliśmy się, że spotkamy się dopiero w kościele. Dlatego też czekałem teraz na moją ukochaną stojąc razem z Tello przed ołtarzem.
W momencie, w którym ją ujrzałem, zatrzymał mi się oddech w piersiach. Była taka piękna. Patrzyła na mnie z taką miłością w oczach, że jedyne, co chciałem zrobić, to wziąć ją w ramiona i nigdy nie wypuścić.

- Ja, Marc Bartra, biorę sobie ciebie, Noelle Lopez, za żonę i ślubuję miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Bóg.
- Ja, Noelle Lopez, biorę sobie ciebie, Marcu Bartra, za męża i ślubuję miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz - głos się jej załamał - że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Bóg.
Spojrzałem na nią z uczuciem chcąc dodać jej otuchy. Dla mnie nie było ważne, jaki czas dzieli nas od tego " aż do śmierci ". Liczyło się, że jesteśmy razem.
- Noelle, przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności.
Usmiechneła się do mnie radośnie. Była silna i razem damy radę. Popatrzyła mi głęboko w oczy.
- Marc, przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności.
Od tej chwili była moją żoną. Nie potrafię opisać, jak bardzo byłem szczęśliwy. Kiedyś myślałem, że szczytem szczęścia było dla mnie to, jak czułem się gdy wygraliśmy Euro U21 w 2013 roku. Dzisiaj te emocje były zwiększone tysiąckrotnie. Od tej chwili miałem spędzić życie z kimś, kto sprawił, że czuję się kompletny. Byłem częścią jej życia, miałem dzielić z nią smutki i wszystkie przyjemne chwile. Razem na dobre i na złe. Nie mogła mnie zostawić tak, jak to zrobiła wcześniej.

***

Impreza weselna trwała już w najlepsze od kilku godzin. Większość ludzi, czyli moi przyjaciele z drużyny, była już tak pijana, że siły miała tylko na siedzenie przy stole. Noelle z dziewczynami siedziała w grupce i zaśmiewały się z Tello, który biegał dookoła sali z Lią na rękach. Niby był opiekuńczy i "cudowny", jak to krzyczała Daniella, ale ja znałem mojego przyjaciela i wiedziałem,że coś knuje. Jego mina aniołka była tylko przykrywką.
Nagle Cristian postawił małą na ziemi i ukląkł przed nią.
- Lia, uczynisz mi ten zaszczyt i zgodzisz się wyjść za mnie ? - dobiegł mnie jego głos.
Niczego nieświadoma dziewczynka objęła go ramionami za głowę i przytuliła mocno. Tello podniósł ją zaczął pokrzykiwać :
- Ludzie ja się żenię !
Cesc poderwał się z miejsca i podbiegł do Cristiana. Wyrwał mu małą z rąk i zaniósł Danielli.
- Czy możesz mi wytłumaczyć, co ci odwaliło ? - Cesc ryknął na Tello.
Weselna atmosfera powoli zaczynała się ulatniać.
- No bo ja jestem taki samotny. Chciałem takiego szczęścia, ja ma Marc - tłumaczył się - No a takie, to tylko z kobietą, która mnie nie zostawi. Twoja córka to idealna kandydatka. No i już się zgodziła.
- Ale ona ma dwa lata !
- Właśnie dlatego będzie przy mnie.
- Czy tobie tak trudno zrozumieć, że ona nie rozumie, co się wydarzyło ?
- No ale...
- Żadnych ale - Cesc uciął rozmowę - nie zbliżaj się więcej do mojej córki, pedofilu ty !
Cristian spuścił głowę. Żal mi się go zrobiło. To nie jego wina, że był samotny, a jego ostatni związek z Loreną nie wypalił. Każdy zasługuje na miłość.
- No to może trochę potańczymy ? Ja zaśpiewam - Shakira wstała i ruszyła po mikrofon.
Wszyscy ruszyli w jej ślady. Parkiet po chwili zapełnił się tańczącymi parami. Chciałem poprosić Noelle, ale ubiegł mnie Gerard. No trudno, będę ją miał dla siebie później. Antonella wstała i podała swojego syna Cristianowi, który siedział najbliżej, po czym poszła zatańczyć ze swoim partnerem. W oczach Tello pojawił się dziwny błysk. Znałem tę jego minę i nie wróżyła niczego dobrego. Cristian rozejrzał się wkoło i ujrzał Milana chodzącego przy stole i ściągającego sztućce. Uśmiechnął się do siebie, przerzucił Thiago przez ramię, wziął Milana za rękę i skierował się do wyjścia.
Musiałem go zatrzymać zanim zrobi coś głupiego. Ruszyłem za nimi, ale na środku parkietu zatrzymał mnie Dani wirujący z Thaissą. Kiedy już udało mi się ich wyminąć wpadłem do holu i rozejrzałem się. Ani śladu mojego przyjaciela i dzieci. Co on znowu wymyślił ?
- Przepraszam, nie widziała pani dwóch małych chłopców ? - zapytałem recepcjonistki.
- Jest pan pewien, że wszystko z panem w porządku, panie Bartra ? - odpowiedziała pytaniem.
- Tak ! - krzyknąłem sfrustrowany - Byli z Cristianem Tello.
- Nie widziałam ich, przykro mi. Ale wydaje mi się, że słyszałam słowa typu "wujek Tello" dochodzące z holu.
Pobiegłem we wskazanym kierunku i na oślep zacząłem otwierać drzwi. W męskiej toalecie doznałem szoku. Był w niej Tello, Milan w ubraniach Thiago i rozebrany syn Messiego.
- Boże co ty wyprawiasz ?
- Zamknij drzwi. Dziękuję. Byłbym również wdzięczny jakbyś się nie darł, bo wszyscy usłyszą.
- Co ty robisz ? - spytałem ponownie.
- Podmieniam dzieci. Mówiłem ci kiedyś, że chcę to zrobić, a dzisiaj jest idealna okazja.
- Bo ? - skrzyżowałem ręce.
- Pomóż mi ubrać Thiago - wydyszał - Bo Messi i Pique są tak nawaleni, że zwalimy to na nich.
- Ty jesteś chory psychicznie - zaśmiałem się - ale z drugiej strony genialny.
Jego plan naprawdę miał szanse się powieść.
- Wiem, że jestem cudowny. A teraz pomóż mi i zanieś Milana.
- Nie ma mowy.
- Ten jeden ostatni raz - spojrzał na mnie błagalnie - Później już będziesz mógł być poważnym mężem.
- No dobra. Ale to jest ostatni raz.
Wziąłem Milana na ręce i wróciłem na salę. Od razu podszedł do mnie Messi.
- O dzięki za opiekę nad synem. Wybacz, że zniknę, ale on nie najlepiej wygląda. Pojadę go położyć spać w domu. Cześć.
Pomachał wszystkim, wziął Milana na ręce i opuścił hotel. A ja po prostu stałem i próbowałem uwierzyć, że Cristian miał rację. Oni byli tak nawaleni, że jego plan mógł się powieść. Cristian pokazał mi uniesiony kciuk, a ja tylko pokręciłem głową. Odnalazłem Noelle i poprosiłem ją do tańca. Musiałem spędzić trochę czasu z kimś normalnym. Byliśmy w trakcie czwartego wolnego, kiedy usłyszeliśmy krzyki.
- Gerardzie Pique gdzie jest nasz syn ?!
- No przecież Sergi trzyma go na rękach.
- Nie, on trzyma syna Messiego. Ja się pytam gdzie jest MÓJ syn ? - piosenkarka dygotała ze złości.
- No u Roberto - Gerard westchnął - Czy ty własnego dziecka nie rozpoznajesz ?
- No właśnie ty masz z tym problem !
- Wcale nie. Popatrz, mały ma te same spodenki i sweterek, co Milanek - powiedział pewny siebie, a ja tylko pokręciłem głową.
- Ej stary, ale to jest Thiago, Shak ma rację - powiedział Sergi.
- No widzisz ? - powiedziała triumfalnie - W takim razie gdzie jest mój synek ? Miałeś go pilnować, kiedy śpiewałam. 
- Ale ja wtedy tańczyłem - oburzył się.
- Nie dość, że wielki, to jeszcze głupi - westchnęła piosenkarka - szukaj syna albo możesz do domu nie wracać.
-Uuu, Geri, nie będzie waka waka dzisiaj - zaśmiał się Fabregas.
- Siedź cicho Cesc, bo nie jesteś lepszy, pijaku jeden. Ty dzisiaj córkę zostawiłeś samą i już się z Tello zaręczyła - warknęła Shakira.
- Ej Shaki ? - odezwała się Noelle - Widziałam, jak Leo wychodził z jakimś dzieckiem stąd.
- Navasie - piosenkarka złapała się za głowę - Pique pakuj się do samochodu i jedziemy po syna. A waka waka nie zobaczysz do końca sezonu.
Cała sala ryknęła śmiechem na widok udręczonej miny Gerarda. Biedny chłopak. Poszukałem wzrokiem Cristiana - pękał ze śmiechu siedząc przy stole w kącie sali. Fakt - ten numer mu się dzisiaj udał. Wątpię, by kiedykolwiek miał ponieść konsekwencje. Przytuliłem Noelle i cieszyłem się z wesela...

*NOELLE*

Od kilku dni czułam się dosyć dziwnie. Bałam się, że mój stan się pogorszył. W tajemnicy przed Marciem pojechałam wczoraj do szpitala zrobić badania. Dzisiaj miałam umówioną wizytę u mojej lekarki, by omówić wyniki.
Siedziałam pod gabinetem i czekałam, jak mnie zawoła do środka. Przez moją głowę przewijały się kolejne scenariusze, każdy gorszy od poprzedniego. Moja intuicja podpowiadała mi, że mój czas się zbliża.  Czułam, że pozostało mi mniej niż dwa lata.
- Noelle wejdź kochanie - z zamyślenia wyrwał mnie głos mojej lekarki.
- Jak moje wyniki ? - zapytałam, gdy tylko usiadłam na krześle.
- Noelle, ja nie wiem, jak to się stało ...
- Mam jeszcze mniej czasu niż przypuszczałyśmy ?
- Nie, tak, nie - lekarka nie wiedziała, co odpowiedzieć.
- Niech się pani zdecyduje. 
- Powiem tak - westchnęła - Jesteś w ciąży. Nie wiem jakim cudem się to udało przy tych wszystkich lekach, które bierzesz. Ale nie martw się, usuniesz to dziecko i nie będzie problemu. Powrócimy do leczenia i zostaną ci te dwa lata życia, może nawet dwa i pół.
Jak to ?! Byłam w ciąży ? Poczułam się taka szczęśliwa. Pogładziłam się po brzuchu. Gdzieś tam był mój synek, ktoś zrodzony z miłości mojej i Marca. To dziecko było częścią mnie, pokochałam je w chwili, gdy tylko o nim usłyszałam. W głębi duszy już chyba wcześniej przeczuwałam jego istnienie. A teraz ktoś chciał mi je odebrać. Nie mogłam na to pozwolić.
- Nie ! - krzyknęłam.
- Noelle co się dzieje ? - lekarka spojrzała na mnie przerażona.
- Nie pozwalam ! - odsunęłam się pod drzwi, kiedy chciała do mnie podejść - Nie się pani do mnie nie zbliża ! Nie pozwolę zabić mojego dziecka !
- Noelle usiądź i uspokój się. Przemyśl to.
- Już wszystko przemyślałam. Urodzę to dziecko, z pani pomocą lub bez.
- Ale zastanów się, kiedy będziesz w ciąży, nie będziemy mogli cię leczyć. Czas twojego życia skróci się.
Jak ona mogła myśleć, że będę w stanie zabić mojego synka ?!
- Pomyśl o Marcu, Noelle. Skracasz czas, jaki spędzicie razem.
- Ale pozostawię po sobie kogoś niesamowitego. Kocham go i już wygrała, nawet jeśli pozostanie nam tylko dziewięć miesięcy.
- Jesteś tego pewna ?
Wzięłam głęboki oddech. Tak, byłam tego pewna tak samo mocno jak tego, ze kocham Marca.
- Tak. Urodzę to dziecko.





~~~~~
CZYTASZ = KOMENTUJESZ 

No to mamy już przedostatni rozdział. Mam nadzieję, że wam się podobało.
W tym miejscu chciałabym złożyć najserdeczniejsze, największe, najlepsze życzenia urodzinowe dla mojej kochanej, cudownej, najlepszej, najukochańszej Justyny <3 
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO STARA DUPO !! <3

24 komentarze:

  1. Jaki piękny rozdział... :3 Ale się udało temu Cristianowi... Beqa z waka waka :D
    Czekam na następny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu, jak dobrze, że nie zdecydowała się usunąć ciąży <3
    "Navasie" to było genialne xd
    no i podmiana dzieci <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahahha, Cristiaaan <3
    Ślub, dziecko, kawały Tello, waka waka...tyle emocjii ;*
    Pisz szybko tą 6, czekam ! ;DD /Werandaa ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. BOSHEE JAK JA SIĘ NAŚMIAŁAM Z CRISTIANA HAHHAHA <3 WIĘCEJ TAKICH ROZDZIAŁÓW <33

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahahahahha jaki Cristian XD No brawo, brawo :D Przedostatni nieeeee :< Ja nie chce ;(((

    OdpowiedzUsuń
  6. ryczałam do momentu, w którym Tello podmienił dzieci, a potem już wyłam ze śmiechu. :)
    już wiesz, co miałam do powiedzenia o rozdziale. :3
    jak zwykle świetny i bardzo wzruszający. (ech, dla mnie każdy jest wzruszający i na każdym płaczę, nevermind)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jej genialny rozdzial ! Bardzo sie ciesze, ze sie pobrali i jeszcze ta ciaza *wwwwwwwww* A to wesele bylo swietne hahah i komentarz Fabregasa do Piqe mnie rozwalil :DD A Cris to mistrz kawalow xddd

    Pozdrawiam i Czekam na nn :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Hahaha, kocham Tello i te jego pomysły xd <333 Mega rozdział <3 Czekam na następny :**

    OdpowiedzUsuń
  9. Szkoda, że już przedostatni :(
    PS. Twoja nauczycielka czytała te Twoje blogi? :D
    /Twój Michaś :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Kolejny genialny rozdział, śmieję się i płaczę jednocześnie, naprawdę świetnie piszesz. / MalowanaReggae3

    OdpowiedzUsuń
  11. Już przedostatni :| Szkoda... Ale rozdział jak zawsze cudowny :> / Mr Thiago

    OdpowiedzUsuń
  12. Przy tym podmienieniu dzieci śmiałam się jak oszalała xd Aż mama na mnie dziwnie spojrzała xd Ale rozdział świetny <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Hahaha...mega.
    Podmiana dzieci..-hahahaha...ale beka. :D
    Ślub -awww....*__________________*
    Ciąża..no mega zajebisty.
    Czekam na następny. :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Hahahaha zajebiste <33
    Tello rozwala system zarówno z zaręczynami jak i z podmienianiem dzieci xd
    gljfiksdhjvj ślub i zaręczyny *_______________________*
    I to jak broni swojego dziecka *o* To takie słodkie *o*

    OdpowiedzUsuń
  15. Hahahahahahhahahahahhahahahahhahahaha pozdrawiam z podlogi no leze. Tello jest najzajebistrzym bohaterem ever <333 jestes geniuszem :))" czekam na nexta :3

    OdpowiedzUsuń
  16. Boże! <3
    Tello moje kochanie, takie słodkie i z takimi szatańskimi pomysłami! awww
    "waka waka nie będzie do końca sezonu" no nie mogę. Ja nie chcę, żeby to się kończyło ;c

    OdpowiedzUsuń
  17. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  18. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  19. Ale jak to przedostatni rozdział? Proszę nie rób mi tego...
    Hahahaha Tello mnie rozwalił xD Ten człowiek to ma pomysły. Oj, biedny Geri. Jak on teraz sobie poradzi?
    Cudownie, że Noelle przyjęła oświadczyny Marca i wzięli ślub. Haha no to teraz czekamy na Cristiana i Lię <3
    Jej będzie mały Bartra ♥ Jak dobrze, żę Noelle nie posłuchała tej lekarki i postanowiła urodzić. jestem cholernie ciekawa reakcji Marca.
    Ajć, ale nie mogę uwierzyć, że to już prawie koniec... Czekam na następny, mam nadzieję, że szybko się tu pojawi <3

    OdpowiedzUsuń
  20. ale się porobiło xD
    numer Tello po prostu przebija wszystko :DDD

    OdpowiedzUsuń
  21. Ojej... Piękny rozdział ! ♥ to się nazywa prawdziwa miłość ♥ No cudownie to napisałaś !
    Dziękuję, za scenę z Tello ! < 33333
    Nie mogę się doczekać ostatniego ... Pewnie będę ryczeć, jak małe dziecko.
    Uwielbiam Twoje blogi ♥

    OdpowiedzUsuń
  22. o boże :c fnroegnirebngti mistrzu <3
    Tello pedofil mnie rozwalił hahahaha / Tosia

    OdpowiedzUsuń
  23. genialny! dzięki wielkie:*

    OdpowiedzUsuń
  24. Najpierwej plakalam a potem smialam sie ! Geniaalne! Waka Waka!; D pisz następny rozdział!<3 \Dominika

    OdpowiedzUsuń