~ 2 miesiące później ~
*MARC*
- Co się z tobą ostatnio dzieje ?
– Sandro Rosell wrzeszczał na mnie, a trener patrzył ze smutkiem – Wytłumacz
mi, dlaczego ostatnio zapomniałeś jak się gra ?
- Nie mam zielonego pojęcia –
powiedziałem po chwili.
Siedziałem w gabinecie Rosella
już od dwudziestu minut. On od tych dwudziestu minut zadawał mi pytania, a ja
tyle samo razy odpowiadałem, że nie wiem. Lepsze było kłamstwo, niż przyznanie
się do tego, że cierpię, bo Noelle zostawiła mnie dwa miesiące temu. Tak, to były już dwa cholernie długie
miesiące bez niej, bez jej uśmiechu, dotyku, zapachu, głosu. Nie mam pojęcia,
jak udało mi się to przetrwać.
- Marc ! Marc ! Jesteś tu ? –
usłyszałem głos trenera.
- Co ? A tak, przepraszam.
- Odpowiedz prezesowi na pytanie.
-A jakie ono było ?
- Dlaczego przegraliśmy ostatni mecz ? – powtórzył, czerwony już na twarzy,
Rosell.
- Ponieważ nie zagrałem jak
zawodnik Barcelony.
- To prawda. Miałeś zastąpić
Gerarda w trakcie jego kontuzji, a zagrałeś na takim poziomie, że nawet
dwunastolatek z La Masii
poradziłby sobie lepiej.
Jego słowa bolały, ale
wiedziałem, że ma rację.
- Przepraszam.
- I co nam po twoim przepraszam,
skoro straciliśmy punkty i Real może nam odebrać zwycięstwo w Primera Division
?! – Sandro Rosell wstał zza biurka i opuścił gabinet trzaskając drzwiami.
- Ja naprawdę przepraszam, ale …
- zwróciłem się do trenera, ale ten mi przerwał.
- Nie przepraszaj, ale weź się do
pracy. Inaczej będę musiał cię posadzić na ławce. A to będzie złe zarówno dla ciebie, jak i dla
drużyny. Ja rozumiem, że zostawiła cię dziewczyna, ale czas wziąć się w garść,
to było dwa miesiące temu – próbowałem zaprotestować, ale nie dał mi dojść do
słowa – Jutro na treningu chcę zobaczyć dawnego Bartrę. Tego charyzmatycznego i
walecznego chłopaka, który był w mojej drużynie zanim jeszcze poznał tę
dziewczynę, która zniszczyła mu życie. Zrozumiano ?
Pokiwałem głową.
- Nie powiedziałbym, że
zniszczyła mi życie.
- Marc, jeśli chcesz zapomnieć,
to musisz przestać o niej mówić, a najlepiej w ogóle myśleć.
- A co jeśli ja nie chcę o niej
zapomnieć ?
Od odpowiedzi wybawił trenera
wracający prezes. Na szczęście już się uspokoił. Ale nie był sam, towarzyszył
mu Tello.
- Co ty tutaj robisz ? –
popatrzyłem na przyjaciela.
- Też chciałbym to wiedzieć. Ja
nic …
- Tak wiemy, ty nic złego nie
zrobiłeś – przerwał mu Rosell – mój samochód sam obkleił się naklejkami Realu,
co ?!
Cristian zaczerwienił się.
Spojrzałem na niego z dezaprobatą. Ten chłopak w końcu tak wkurzy prezesa, że
ten się go pozbędzie z klubu, byle by tylko nie mieć więcej kłopotów.
- To nie jest tematem rozmowy
Sandro – próbował załagodzić sytuację trener, a mi od razu przypomniała się
scena z tego gabinetu sprzed ośmiu miesięcy – Powiedzmy im, po co ich tu
wezwaliśmy.
- No dobrze – westchnął Rosell,
ale pogroził palcem Tello – jeszcze wrócimy do tej rozmowy.
- Pamiętacie tę akcję „Mes que un
club” ze szpitalami ?
- Jej nie da się zapomnieć –
mruknąłem.
To właśnie wtedy poznałem Noelle.
Cristian zobaczył, że nie wyglądam za dobrze, więc odezwał się :
- Tak. Co z nią ?
- Wszyscy już odwiedzili chorych,
więc zaczynamy od nowa. A to oznacza, że wypadła wasza kolej – powiedział
prezes.
- Dobrze by było, jakbyście
poszli tam już dzisiaj – dodał Tata.
Poczułem się, jakbym oberwał
obuchem w brzuch. To było niemożliwe ! W życiu nie wrócę do tego szpitala. Zbyt
wiele wspomnień się z nim wiązało.
- Dobrze, pójdziemy – usłyszałem
potulny głos mojego przyjaciela.
- Nigdzie nie idę ! –
wykrzyknąłem.
- Marc co ty wyprawiasz ? – Tello
spojrzał na mnie zdziwiony.
- To, że ty chcesz odpokutować
tym swoje grzechy, nie znaczy, że pójdę z tam z tobą.
- Ty też musisz co nieco
odpokutować Bartra – prezes wściekle spojrzał na mnie.
- Nie ma mowy ! – zerwałem się z
miejsca.
- Siadaj – głos trenera posadził
mnie na krześle – Posłuchaj mnie uważnie. Ten klub to nie przedszkole, to nie
jest miejsce, gdzie będziesz pokazywał swoje fochy, a my poklepiemy cię po
plecach i powiemy, że jesteś cudowny. Zawaliłeś ostatnio i to twoja jedyna
okazja, by to wszystko naprawić. Więc pójdziesz do tego szpitala i z uśmiechem
na ustach będziesz odwiedzał chorych. A
co do jutra, to wiesz, co masz zrobić. Miłej zabawy.
Wyszedłem z gabinetu prezesa bez
słowa i kopnąłem kilka razy najbliższe krzesło. Zwiniętą pięścią uderzyłem w
ścianę. Szykowałem się do kolejnego uderzenia, ale czyjaś ręka mnie
powstrzymała.
- Stary opanuj się – Tello
patrzył na mnie z przerażeniem.
- Nie potrafię.
Nie potrafiłem już tłumić emocji
w sobie. Zbyt długo już to robiłem. Usiadłem na zmaltretowanym przeze mnie
wcześniej krześle i schowałem głowę w dłoniach. Chciało mi się płakać, ale nie
mogłem rozklejać się przy Tello. Nie dałby mi o tym zapomnieć.
- Ej, co jest ? – poczułem, jak
pocieszająco klepie mnie po plechach.
- Nie pojadę tam. Nie dam rady.
- Ale dlaczego ?
- Pamiętasz, jak byliśmy tam za
pierwszym razem i wyszedłeś po godzinie ?
- No tak.
- No to później na oddziale
onkologii spotkałem Noelle.
- Nie wiedziałem – spojrzał na
mnie ze smutkiem.
- Nie wrócę tam. Zbyt wiele
wspomnień wiąże się z tym szpitalem. Już i tak jest mi ciężko bez tego. Osiem
miesięcy temu ją poznałem, to taka ładna rocznica. Rocznica, która niestety nic
nie znaczy, bo ona mnie zostawiła. I co ? I ja teraz mam wejść na nowo do tego
szpitala i pozwolić, by wszystkie te wspomnienia chwil z nią wróciły ? Już bym
wolał, by mi otwarte rany solą zasypali, mniej by bolało.
- Marc, musisz przestać się
załamywać. Musisz o niej zapomnieć.
- Ale ja nie potrafię. Wszystko
mi o niej przypomina, nawet głupia reklama herbaty w telewizji, z której Noelle
tak się śmiała.
- Ja rozumiem, że to trudne, ale
rozpamiętywanie przeszłości poza bólem nic więcej ci nie da.
Spojrzałem na mojego przyjaciela,
jakbym widział go po raz pierwszy w życiu. Cristian Tello i mądre słowa ? To
tak jakby Leo Messi powiedział, że chce przejść do Realu Madryt – coś, co miało
się nigdy nie wydarzyć. Wiem, że Cristian mówił z sensem, ale nie potrafiłem
się przekonać do jego słów.
- I co ? Mam nagle zapomnieć o
tym, że ją kochałem ? O uczuciu, które nas łączyło ?
- Ja wiem, że to nie jest proste,
ale żeby ruszyć dalej musisz zapomnieć.
- A ty kiedy zapomnisz ?
- O czym ?
- O tej, która niszczy ci życie.
Kiedy ją zostawisz ?
- Nie rozmawiamy teraz o mnie –
mruknął, a po chwili dodał – Niedługo.
Jedyne, na co miałem ochotę, to
wrócić do domu, usiąść w fotelu z piwem i obejrzeć zdjęcia z Noelle, jakie
pozostały mi w telefonie.
- O nie, znam tę minę – Tello
spojrzał na mnie – nie będziesz dzisiaj pił. Idziemy do szpitala.
- Ale ja nie chcę.
- Nic mnie to nie obchodzi. Czas
przestać zachowywać się jak porzucona panienka i zmężnieć trochę. Koniec
rozpamiętywania i płakania po nocach. Zaczynasz nowe życie, w którym zapomnisz
o Noelle i będziesz znowu taki, jak kiedyś. Okej ?
Patrzyłem na mojego przyjaciela
przez chwilę. On musiał się naprawdę o mnie martwić, skoro pokazał, że ma
mózg. Tak się dla mnie poświęcił, że
musiałem się zgodzić. Musiałem powrócić do normalnego życia. Dla niego, dla
trenera, dla klubu i w końcu, dla siebie. Mimo że miało mnie to bardzo boleć.
- Okej, spróbuję – uśmiechnąłem
się do niego.
- Super ! –Tello objął mnie ramieniem – No i teraz to ja będę
mógł wykonać żart stulecia.
- Cristian, co ty znowu
wymyśliłeś ? – spojrzałem na niego przerażony.
- Coś o wiele lepszego niż
zabranie ciuchów dziewczynom, podmienienie szamponu Puyola, obklejenie
samochodu Rosella i dodanie papryki do energetyka Alvesa.
- No ja sobie wyobrażam, ale co
to za pomysł ?!
- Słuchaj – zaczął szeptać, żeby
nikt nie podsłuchał tego, co mówi – Umówimy się z Leo i Gerardem w parku czy
gdzieś tam na łonie natury. Poprosimy, by wzięli ze sobą dzieci. Upijemy ich i
odwożąc do domu podmienimy im synów. Wyobrażasz sobie, jak wkurzona będzie
Shakira, jak zobaczy Thiago w domu, a Antonella Milana ?
Cristian uśmiechał się dumnie.
- Czy tobie już kompletnie na
mózg padło ?! – wykrzyknąłem – A nie, zapomniałem, że ty go w ogóle nie
masz. Nawet nie licz, że ci w tym pomogę
!
- Zobaczymy stary – powiedział
pewnie i pociągnął mnie do samochodu.
***
- Nie, jednak nie dam rady –
powiedziałem patrząc na szpital.
- Tchórzysz ? – Tello zaczął
gdakać jak kurczak.
- Przestań, ludzie się patrzą.
Cristian nie przestawał. Nie
potrafiłem przełamać się i wejść tam. Wiem, że obiecałem przyjacielowi, ale
straciłem całą odwagę. Zachowanie Tello
zaczęło mnie denerwować. Nie pozwolę się ośmieszać. Zacisnąłem zęby i pchnąłem
drzwi.
- Brawo, jestem dumny. Dostaniesz
kredki w nagrodę, kiedy tylko stąd wyjdziemy.
- Spadaj – nawet na niego nie
spojrzałem.
- Dzień dobry, zapraszam za mną –
powiedziała lekarka stojąca w holu – Dzisiaj czekają na państwa chorzy na
oddziale dziecięcym.
Skinęła na nas ręką. Poszliśmy za
nią do windy. Wcisnęła przycisk czwartego piętra. Jechaliśmy w ciszy, jeśli pominie
się cmokającego Cristiana, który próbował podwinąć sobie rękawy swetra, ale mu
to nie wychodziło, bo cały czas było nierówno.
- Co ty robisz ? – popatrzyłem na
niego.
- Próbuję jakoś się ubrać i
wyglądać normalnie. Tam czekają moi fani – powiedział przejęty.
- Zdejmij go i pokaż mięśnie, to
spodobasz się bardziej.
- To jest myśl – Cristian był
wyraźnie zadowolony.
Lekarka parsknęła śmiechem i
wyprowadziła nas z windy. Tello zaczął prężyć muskuły, ale nikt nas nie
powitał. A ja zamarłem. To nie był oddział dziecięcy, a onkologia. Miejsce,
gdzie poznałem Noelle.
- To nie jest ten oddział.
- Ja wiem, ale tędy jest
szybciej. Tylko przejdziemy korytarzem – powiedziała lekarka i otworzyła drzwi.
W tle zobaczyłem Annę
rozmawiającą z lekarzem. Kiedy się do nich zbliżyliśmy, zniknęli w gabinecie.
Nie, to nie mogła być Anna. Siostra mojej byłej mieszkała w Valencii, nie miała
po co tu być. Musiała mi się przywidzieć. Nagle zobaczyłem, że idę sam.
Cristian stał w drzwiach do jednej z sal i wytrzeszczał oczy.
- Zobacz tam – wyszeptał z
niedowierzaniem , kiedy do niego podszedłem.
- Nie będę oglądał kolejnej
pięknej dziewczyny – pociągnąłem go, ale nie ruszył się z miejsca. No chodź,
czekają na nas na dziecięcym. I
przypominam ci, że masz dziewczynę.
Lekarka patrzyła na nas z niecierpliwością, więc ruszyłem w jej
kierunku.
- Marc poczekaj ! – zawołał mnie
Cristian – To nie jakaś dziewczyna, to Noelle ! A raczej dziewczyna bardzo do
niej podobna, bo przecież, co Noelle robiłaby w szpitalu w Barcelonie, skoro
cię zostawiła i szuka szczęścia gdzie indziej.
Nie, to niemożliwe. To pewnie
kolejny żart Tello. Tym razem okrutny i nie wiem, co on chciał tym osiągnąć.
Przeszłem jeszcze kawałek, jednak ciekawość wygrała. Wróciłem i stanąłem obok
przyjaciela.
- To nie jest śmieszne.
- Ale to prawda – powiedział
poważnie.
Pokręciłem głową nad jego
głupotą, ale spojrzałem na salę. Moje serce wywinęło koziołka. To była Noelle.
Dziewczyna, którą kochałem od momentu naszego pierwszego spotkania. Ale
wyglądała jakoś inaczej. Nadal była piękna, ale teraz to było jakieś smutne
piękno. Schudła, miała zapadnięte policzki, krótsze włosy. Siedziała na łóżku
pod kołdrą i czytała książkę. Moją książkę ! Tę, którą podarowałem jej dwa
miesiące temu. Patrzyłem z rozrzewnieniem na moją ukochaną. Nie potrafiłem się
ruszyć i do niej podejść, mimo że bardzo chciałem. Bałem się, że jeśli się
poruszę, to ona zniknie. Dopiero w chwili, gdy ją ponownie zobaczyłem,
uświadomiłem sobie, jak bardzo mi jej brakowało. Bardziej, niż mi się zdawało
przez te dwa miesiące.
Nagle poczułem, jak ktoś szturcha
mnie w ramię i ciągnie do tyłu. Myślałem, że to Cristian, ale nie, on gdzieś
zniknął. To była Anna.
- Marc, co ty tu robisz ? –
zapytała.
Nie mogłem określić, czy była
wściekła, czy przerażona. Chyba oba na raz.
- Odwiedzam chorych.
- Ale jak, jak to ?
- Jedna z akcji klubu.
- Czyli ty nic nie wiesz o Noelle
?
- No nie. A powinienem coś ?
- Nie szukałeś jej ?
- Nie. Skoro odeszła, to odeszła.
- Już myślałam, że jej szukałeś
przez cały ten czas. Dobra, nie ważne. Chyba musicie porozmawiać. Ja nie będę
wam przeszkadzać. Przekaż Noelle, że wpadnę jutro.
Pomachała mi ręką na pożegnanie i
ruszyła do wyjścia. A ja dzięki rozmowie z nią zyskałem odwagę, by wejść na
salę. Podszedłem do jej łóżka.
- Noelle ? – wyszeptałem.
Poderwała głowę znad książki.
Zaskoczenie, niedowierzanie, gniew, strach, przerażenie, poczucie winy. A w
końcu miłość. Te wszystkie uczucia przelały się przez jej twarz.
- Marc ? Nie wierzę. Jak ?! Co ty
tutaj robisz ?!
- Myślę, że to ty powinnaś
wytłumaczyć mi kilka rzeczy – spuściła wzrok.
- Przepraszam – wyszeptała.
- Nie przepraszaj.
Wziąłem ją w ramiona. Nie mogłem
się już powstrzymywać. Tak bardzo mi jej brakowało. Nie czułem już smutku, że
mnie zostawiła. Czułem tylko ogromne szczęście, że już jest przy mnie. Zaczęła
płakać. Nie robiłem nic, poza trzymaniem jej w ramionach.
- Noelle, powiesz mi co się tutaj
dzieje ? – zapytałem, kiedy się uspokoiła – Dlaczego mnie zostawiłaś ?
- Musiałam.
- Nie satysfakcjonuje mnie taka
odpowiedź.
- Marc, proszę cię, nie bądź taki
okrutny – popatrzyła na mnie z bólem w oczach.
- Ja mam nie być okrutny ? Ja ?
To co mam czuć po tym, jak nagle mnie zostawiłaś bez słowa ? – nagle ogarnęła
mnie ogromna złość, której nie potrafiłem opanować.
- Ty nic nie rozumiesz – schowała
twarz w dłoniach.
- No to może mi to wytłumaczysz
?!
- Tylko się uspokój, dobrze ?
Patrzyła na mnie tym swoim
wzrokiem, któremu nie potrafiłem się oprzeć. Nadal, nawet po tym wszystkim, co
przeszedłem, działała na mnie tak mocno, że aż mnie to przerażało. Siła mojego
uczucia nie zmalała. Nadal kochałem Noelle tak bardzo, że oddałbym za nią
życie. Posłuchałem więc jej i usiadłem przy łóżku. Wzięła mnie za rękę i
zaczęła swoją opowieść.
- Marc, zostawiłam cię, bo
umieram – w jej oczach pojawiły się łzy – Nie mogłam pozwolić, byś przy tym
był.
- Ale jak to ? – poczułem się ,
jakbym oberwał czymś w głowę.
Noelle miała umrzeć ? To musiał
być jakiś okrutny żart. Czekałem na to, jak się roześmieje, ale nic takiego się
nie wydarzyło. Po wyrazie jej twarzy zrozumiałem, że mówi prawdę.
- Nie przerywaj mi, dobrze ? Już
i tak ciężko mi o tym mówić. Kiedy miałam piętnaście lat przypadkowo, podczas
rutynowych badań, wykryto u mnie czerniaka. Nie był złośliwy, ale i tak
musiałam rozpocząć leczenie. Przeniosłam się do szpitala, bo tak było łatwiej.
Rodzice pogodzili się wtedy z tym, że umieram
i ograniczyli kontakty ze mną. Pozostała mi tylko Anna, która nie opuściła mnie
do dziś. Poświęciła swoje życie prywatne i zawodowe, by być przy mnie. Ja po
jakimś czasie pogodziłam się z faktem, że mój czas jest policzony. Kiedy nie
miałam leczenia, podróżowałam po świecie. Dzień, w którym się tutaj
spotkaliśmy, był moim najszczęśliwszym. Dowiedziałam się, że jestem zdrowa i
mogę zacząć nowe życie. I zaczęłam. Poznałam ciebie – uśmiechnęła się do mnie
przez łzy – pokazałeś mi, co to miłość. Tak bardzo ci za to dziękuję, mogę
umrzeć spełniona.
- Ale jak to umrzeć ? Przecież
powiedziałaś, że byłaś zdrowa w dniu, kiedy się poznaliśmy ? – nic już nie
rozumiałem.
- Też tak myślałam. Okazało się
jednak, że się pomylono w laboratorium i
to nie były moje wyniki. Mam przerzuty. Lekarka powiedziała mi o tym na trzy
dni przed twoim powrotem ze zgrupowania. Musiałam rozpocząć na nowo leczenie.
Podjęłam decyzję o rozstaniu, bo nie mogłam pozwolić, byś cierpiał będąc przy
mnie. Nie chciałam mieszać cię w to wszystko. Marc, musisz mnie zrozumieć,
zrobiłam to z miłości ! Nie mogłam pozwolić, byś widział, jak umieram.
Patrzyłem na nią z
niedowierzaniem. Serce bolało mnie bardziej, niż wtedy, gdy dotarło do mnie, że
mnie zostawiła. Dopiero co ją
odnalazłem, a już miałem stracić. To było strasznie niesprawiedliwe. Chciało mi
się płakać, ale musiałem być silny dla Noelle. Patrzyłem na nią tępym wzrokiem.
Zrobiła to z miłości. Mimo wszystko nie powinna podejmować tej decyzji sama.
Kochałem ją i chciałem być przy niej niezależnie od tego, co się działo. Była
tą lepszą częścią mnie. Nie mogłem uwierzyć w to, że mogę ją stracić. Tym razem
na zawsze.
- Ile czasu ci zostało ?
- Dwa lata.
Spojrzałem na nią z bólem. Dwa
lata ?! Dlaczego tak mało ?! Chciałem krzyczeć, ale wiedziałem, że to nic nie
pomoże. W końcu się uspokoiłem, zawsze mogliśmy mieć jeszcze mniej czasu.
Trzeba wykorzystać to, co zostało nam dane.
Zerwałem się z krzesła i
pobiegłem do gabinetu, w którym wcześniej zniknęła Anna.
- Jest pani lekarzem Noelle Lopez
?
- Dzień dobry. Tak. Dlaczego pan
pyta ? – spojrzała na mnie zaskoczona.
- Czy ona musi tutaj być ? Musi być na tym oddziale czy może mieszkać
gdzie indziej ?
- Co pan ma na myśli ?
- Nie chcę stracić ani jednej
sekundy bez niej z tych dwóch lat, które jej pozostały. Chciałbym, żeby
zamieszkała ze mną. Jest to możliwe ?
- Myślę, że tak. W szpitalu musi
być tylko podczas leczenia. Następną dawkę rozpoczyna za trzy miesiące.
- Dostarczę ją wtedy. Może wyjść
już dzisiaj ?
- Jutro.
- Dziękuję – uściskałem kobietę i
wróciłem do Noelle.
Przytuliłem ją mocno. Nie
chciałem jej już nigdy wypuścić ze swoich ramion. Może gdyby była przy mnie ta
choroba okazałaby się tylko snem ?
- Od jutra zamieszkasz ze mną.
- Co masz na myśli ?
- Noelle – spojrzałem jej głęboko
w oczy – kocham cię najmocniej na świecie. Nie wyobrażam sobie życia bez
ciebie.
- Ale ja umieram – rozpłakała
się.
- Nie przerywaj mi. Co z tego, że
umierasz ? To nie zmienia moich uczuć. A nawet je zwiększa, gdyż nie mamy
nieokreślonego czasu. Kocham cię i będę przy tobie przez cały czas. Nie pozwolę
ci cierpieć. Będę zawsze z tobą i odgonię ból. Kocham cię na dobre i na złe.
Jesteś częścią mojego życia. Nie opuszczę cię, rozumiesz ? Już na zawsze będę
przy tobie.
Objąłem ją i płakaliśmy oboje.
Płakaliśmy nad nami, nad naszym uczuciem. Tak silnym ,ale jednak kruchym.
Uczuciem, które miało się skończyć wbrew naszej woli. Ale póki co pragnęliśmy
nacieszyć się sobą ……
~~~~
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
To mój najdłuższy rozdział i jestem z niego bardzo dumna. Mam nadzieję, że wam się spodoba :)